Więcej światła!

„Więcej światła !”
(Goethe)

Cytatem z Goethego posłużymy się dlatego jedynie, że był w Krakowie (i w Wieliczce!). Innych powodów niet. Rowerzystów krakowskich (użytkowników oraz wyznawców) podróżujących po zmroku można z grubsza – tertium non datur – podzielić na dwie drużyny: oświetlonych – i tych drugich. Zważ czytelniku na formę bierną. To oni są oświetleni. Ci drudzy, czyli nieoświetleni, pozwalają niekiedy wyróżnić wewnątrz siebie dwie grupy endemiczne: oświetlonych tylko z tyłu (częściej) i tylko z przodu (rzadziej). Innym praktycznym podziałem możliwym do zastosowania w stosunku do nieoświetlonych są:

  1. nieoświetleni na jezdni (rzadziej, ale trafiają się wspaniałe okazy) oraz
  2. nieoświetleni na Drodze dla Rowerów lub chodniku (bardzo często, nie warto liczyć).

Gdyby natchnionemu badaczowi przyszło do głowy zadanie pytania ankietowego „dlaczego nie?” na ulicy, DDR czy chodniku, to – w zależności od pory wieczoru i dzielnicy – spodziewać by się mógł rozmaitych odpowiedzi. Począwszy od „ojej – (rzęski…) zgubiłam chyba… w tamtym tygodniu” aż do standardowego, dresowego tekstu: „achucietokuwaopchodzi?!!” zastępowanego niekiedy zgrabnym zwrotem retorycznym „no-ji-ch…?!”

Nie płoszmy więc przypadków, skupmy się na analizie. Barierą braku oświetlenia nie jest cena, bo sprawne lampki przednie i tylne kosztują już tak nieprzyzwoicie mało, że aż wstyd. Stałe obserwacje prowadzone przez niżej podpisanego wskazują, że nieoświetlona gromada ma zwykle w kwestii swojego nieoświetlenia jakieś teorie. Teorie, dodajmy, jawne lub skrywane. Tu chciałbym się wstrzymać przed ich intelektualną oceną. Jeśli więc, Drogi Czytelniku, trzymasz w ręku ten tekst lub czytasz go w sieci, a należysz do grupy rowerzystów nieoświetlonych (i przy tym umiejących czytać…) to wejdź przy najbliższej okazji do toalety, zgaś światło, zamknij oczy i cichutko zadaj swojemu wnętrzu proste pytanie: DLACZEGO DO JASNEJ CHOLERY JEŻDŻĘ BEZ ŚWIATEŁ? (proste, prawda? Nie bolało …).

Światła rowerowe, drodzy Bracia i Siostry w Miejskim Roweryzmie, nie służą do tego, byśmy to MY coś widzieli, ale głównie do tego by to NAS BYŁO WIDAĆ. Oczywiście jasne światło przednie przyda się po zmierzchu przy podróży przez ul. Wyłom, Park Lotników czy wały wiślane. W ruchu miejskim jednak to my powinniśmy być dostrzegalni. Ma nas widzieć kierowca na jezdni, pieszy, który się był zapuścił na DDR i pieszy na chodniku (bo to JEGO chodnik) a przede wszystkim, Bracia i Siostry, ma nas widzieć inny rowerzysta. Bo nie ma doprawdy większego obciachu, niż kolizja miejska dwóch nieoświetlonych rowerzystów.